Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi merxin z miasteczka Wrocław. Mam przejechane 29540.00 kilometrów w tym 890.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.29 km/h
Więcej o mnie.

2014
button stats bikestats.pl
2013
button stats bikestats.pl
2012
button stats bikestats.pl

Kalendarz Rowerowy 2013

? ?
? ?
? ?
? ?
? ?
? ?

Kraje w których odbyłem wycieczki rowerowe:

>10000km
Polska
1000-10000km
Chiny Czechy
100-1000km
Irlandia
Szwajcaria Włochy
10-100km
Finlandia Holandia
Maroko Słowacja
Austria Meksyk
Tanzania Peru

Zdobyte Podjazdy

...

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy merxin.bikestats.pl free counters
Free counters
Wpisy archiwalne w kategorii

Ponad 100 km

Dystans całkowity:5819.30 km (w terenie 1.00 km; 0.02%)
Czas w ruchu:220:43
Średnia prędkość:26.37 km/h
Maksymalna prędkość:75.00 km/h
Suma podjazdów:62872 m
Maks. tętno maksymalne:209 (99 %)
Maks. tętno średnie:173 (81 %)
Liczba aktywności:45
Średnio na aktywność:129.32 km i 4h 54m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
107.80 km 0.00 km teren
03:53 h 27.76 km/h:
Maks. pr.:50.73 km/h
Temperatura:24.0
HR max:207 ( 98%)
HR avg:154 ( 72%)
Podjazdy:700 m
Kalorie: kcal
Rower:Battaglin

Wietrzna setka po Wzgórzach Trzebnickich

Niedziela, 8 września 2013 · dodano: 08.09.2013 | Komentarze 2

Wybraliśmy się z Marcinem na przejazd po Wzgórzach Trzebnickich, w sumie dość dawno nie wybierałem się w te rejony, a miałem chęć na trochę inne krajobrazy niż na południu. Najpierw z drogi na Trzebnicę w prawo, przez Radłów i bruk, następnie przez las na Czeszów i z powrotem, na Trzebnicę i jeszcze raz Radłów. Znowu mocno wiało ze wschodu, a po 12 zrobiło się całkiem gorąco - ponad 25 stopni. Pierwszą połowę jechaliśmy obok siebie, dopiero od Trzebnicy trochę pracy na zmianach, żeby odpocząć trochę od wiatru. Na podjazdach tętno miałem wysokie, a na Radłowie za pierwszym razem wbiłem 207, za drugim 204 :) to też efekt braku treningów. Po powrocie też czułem się bardziej zmęczony niż zwykle po takim dystansie :) no nic zbliża się koniec sezonu :)







Dane wyjazdu:
112.00 km 0.00 km teren
03:55 h 28.60 km/h:
Maks. pr.:50.48 km/h
Temperatura:23.0
HR max:186 ( 88%)
HR avg:155 ( 73%)
Podjazdy:600 m
Kalorie: kcal
Rower:Battaglin

Przez Mietków do zamku w Górce

Czwartek, 15 sierpnia 2013 · dodano: 15.08.2013 | Komentarze 0

W planie było dzisiaj odwiedzenie drogi na południe od Jeziora Mietkowskiego i w zależności od czasu, sił powrót przez Sobótkę bądź Tąpadła. Nie skręciłem jednak w Zebrzydowie w prawo i postanowiłem wzamian odwiedzić również trochę zapomniany zamek w Górce.



Okolice Jeziora Mietkowskiego to tereny ciekawe zarówno dla kolarzy szosowych jak i górskich.


Trochę zacząłem się niecierpliwić brakiem panoramy na jezioro, w końcu jednak ze szczytu podjazdu widać prawie całe jeziorko :)





Można dostrzec nawet Sky Towera :)


Trasa ciekawa krajobrazowo i urozmaicona podjazdami, asfalt na większości bardzo dobrej jakości, poza odcinkiem między Marcinowicami a Białą, gdzie jest słabo :/

Podjazd pod Zamek w Górce - ma 1.1 km długości, trzeba skręcić za niebieskim szlakiem pieszym, pierwsze 400m ponad 5%, później bardziej płasko, sama końcówka też dość stroma, potem wjechałem jeszcze raz - całość ulicą Leśną, tutaj dłużej ale bardziej płasko. Wiatr kręcił dziś z różnych stron, choć nie wiało tak bardzo jak wczoraj :)


W rzeczywistości pojechałem nieco inaczej niż na mapce, przez Maniów.


Dane wyjazdu:
155.00 km 0.00 km teren
05:22 h 28.88 km/h:
Maks. pr.:47.89 km/h
Temperatura:26.0
HR max:190 ( 90%)
HR avg:150 ( 71%)
Podjazdy:900 m
Kalorie: kcal
Rower:Battaglin

Stawy Milickie i Dolina Baryczy

Poniedziałek, 12 sierpnia 2013 · dodano: 12.08.2013 | Komentarze 0

Teoretycznie miałem być dzisiaj na miniurlopie nad jakimś jeziorkiem, ale Sylwia musiała iść do pracy, więc postanowiłem udać się w planowaną od jakiegoś czasu trasę po Dolinie Baryczy i okolicach Stawów Milickich. Na początek na Oborniki Śląskie, pierwszą premię górską i na Prusice. Dalej wjeżdżam na trasy znane z Żądła Szerszenia i robię pierwszą przerwę nad stawem Jamnik :)






Kilka razy musiałem stawać sprawdzać mapkę, bo nie do końca przygotowałem się do wyjazdu :)

Płaski odcinek między Niezgodą a Miliczem trochę się ciągnie, zwłaszcza na takich fragmentach przydałoby się towarzystwo. Za Miliczem, po odbiciu na drogę na Syców krajobraz urozmaica drugi podjazd.
Pomiędzy Krośnicami, a Brzostowem bardzo słaby asfalt, na szczęście w ramach przerwy można zjechać na bok stanąć chwilę nad jeziorkiem



Kolejny podjazd to chyba trochę niedoceniamy Col du Złotów. Asfalt może nie jest tu idealny, ale trudnością nie odbiega od podjazdu na Skotniki, przynajmniej ze strony Tarnowca. Później jeszcze kilka hopek i do domu, bliżej Wrocławia zaczęło się już robić dość gorąco - ponad 28 stopni. Całość dość spokojnie, nieco mocniej na niektórych podjazdach.




Praca w strefach
High 7m
In 3h55m
Low 1h12m


Dane wyjazdu:
114.00 km 0.00 km teren
04:14 h 26.93 km/h:
Maks. pr.:72.32 km/h
Temperatura:32.0
HR max:204 ( 96%)
HR avg:170 ( 80%)
Podjazdy:2000 m
Kalorie: kcal
Rower:Battaglin

Klasyk Kłodzki

Sobota, 27 lipca 2013 · dodano: 29.07.2013 | Komentarze 2

Po ubiegłorocznych przygodach w Klasyku Radkowskim i Kłodzkim miałem sporo obaw przed tegorocznym startem. 4:40 wstajemy z Sylwią i po przygotowaniach ruszamy do Zieleńca. 8:38 start mojej grupy. Zgodę Na start dostałem tylko pod warunkiem ostrożnej jazdy Na zjazdach i tego postanowiłem się trzymać. W efekcie Na pierwszym zjeździe, mimo iż wykręciłem tu VMAX sezonu :) odjeżdża mi dwójka zawodników z którymi teoretycznie z mojej grupy mógłbym jechać po wynik. Na wypłaszczeniu mają już 300-400m przewagi, Na pierwszym checkpoincie, po 15 minutach do niektórych straciłem już 2 minuty.

Pierwszy podjazd i po chwili z reszty grupki zostaję sam. Jednak po chwili czeka mnie niemiła niespodzianka. Łańcuch ślizga się na koronkach od 3 wzwyż i muszę wjeżdżać Na 2 z tyłu (24 bodajże). Szybko, bo już w połowie podjazdu wyprzedza mnie pociąg wciągany pod górę przez p. Rawskiego, z którym przejechałem całą drugą połowę trasy w Kluczborku. Głupie uczucie, nie będąc zmęczonym i mając jeszcze spory zapas (wjeżdżałem tutaj Na 82%) nie mogę podczepić się pod pociąg : (Tutaj w zasadzie odjechała jedyna jak się okazało opcja na walkę o dobry wynik. Na podjeździe dogania mnie też kolega z Dusznik z mojej grupy startowej, a następnie odjeżdża mi na zjeździe. Na kolejnych 2 podjazdach wyprzedza mnie jeszcze parę osób, tandem i ze 2-3 pojedyncze osoby plus kolega z Whirlpoola z mini. Mając ograniczony zasób biegów Na odcinkach ok. 5% Na 3 pierwszych podjazdach nie mogę wjeżdżać optymalnie i nie jestem w stanie złapać się żadnej z wyprzedzających mnie osób : ( Na 3 podjeździe zauważam, że łańcuch ślizga się tylko Na koronkach 3-5, od 6 wzwyż zaś chodzą dobrze, niewiele to jednak daje bo przeskok jest spory. Pod Serlich zaczynam odrabiać straty. Podjazd jest Na tyle stromy, że wjeżdżam Na 2 najlżejszych przełożeniach i wyprzedzam kilka osób, które odjechały mi Na wcześniejszych podjazdach. W sumie spodziewałem się zyskiwać na bardziej płaskich odcinkach, a tracić na stromszych, a tutaj taka przewrotność losu.
Zjazd z Serlicha z prędkością ponad 60km/h, myślałem, że Na takich względnie prostych zjazdach nie ponoszę strat, jednak jak chłopaki powiedzieli mi, że zjeżdżali tu po 80km/h to zmieniłem zdanie : )
W dalszej części doganiam kolegę z Dusznik, po jakimś czasie jednak słabnie i jadę sam. W zasadzie do 80km czułem się jak Na wycieczce do Gniechowic : ) Zmieniło się to jednak Na podjeździe Na Porębę. Płaską część wjeżdża mi się świetnie, z blatu, trzymam ponad 20km/h wyprzedzam parę osób. Dalej robi się stromo, żar z nieba, tętno podchodzi do 200 BPM, Na szczycie HRMAX wyścigu 204, ale wjeżdżam to najmocniej i najszybciej z dotychczasowych wjazdów w tym roku. Dużo dało wcześniejsze przejechanie tego podjazdu, inaczej mógłbym się załamać psychicznie w połowie : )
Tutaj wielkie podziękowania dla Piotrka, który dzisiaj z uwagi Na kontuzję nie mógł wystartować, ale ratował nas z wozu serwisowego bidonami : )
Wjazd na Porębę sporo mnie kosztował i jeszcze przez parę minut zbijałem tętno poniżej 85%, polewając się przy tym wodą z butli otrzymanej od Piotrka Na przełęczy : ) Dalej Na koło siada mi z 5 osób, trochę początkowo mnie denerwuje, że nie chcą dać zmiany. Po jakimś czasie dochodzę do siebie po Porębie i ogień z blatu do mety, zostawiam grupkę za mną, dopiero na stromszym fragmencie zrzuciłem Na małą tarczę z przodu. Wyprzedzam jeszcze kilka osób i wpadam Na linię mety : )

Kilka obserwacji:
- Generalnie jestem zadowolony, że udało się tym razem dojechać do mety bez wpływu złego losu
- Z niedopasowaniem kasety do łańcucha to raczej jestem sam sobie winien, kasetę założyłem w poniedziałek/wtorek, już na środowym treningu widać było ślizganie, wziąłem to jednak za efekt niedokręconej kasety, a tymczasem łańcuch po 1000km najprawdopodobniej Na bardziej zjechanych koronkach nie chciał współpracować z kasetą zakupioną rok temu pod koniec maja :/ Na piątkowej jeździe z minimalnym obciążeniem tego nie wychwyciłem :/
- Na całej trasie nie dostałem ani jednej wartościowej zmiany, zwłaszcza Na odcinku między Serlichem a Porębą można było sporo zyskać jadąc w grupce, a i Na podjazdach jazda z kimś to zawsze dodatkowa motywacja.
- Z dyspozycji Na podjazdach jestem zadowolony, widać że jazda po górach w ostatnim miesiącu przyniosła rezultaty, choć przydałoby się zrzucić trochę wagę.
- Z wyniku nie jestem zadowolony, mógł być lepszy, ale cieszę się, że w pewnym stopniu przełamałem fatum, a na przyszłość będzie co poprawiać :)
- Muszę nauczyć się zjeżdżać szybciej, oczywiście bez ryzyka
- Licznik Na koniec pokazał mi 115,5 km trochę an pewno dołożyłem zygzakując, ale o ile nie nadłożyłem gdzieś drogi, raczej nie, ale nie mam 100% pewności, to coś jest nie tak, sprawdziłem rozmiar koła i się teoretycznie zgadza z wszystkimi pomiarami. O tyle to mylące, że spisałem sobie kilometry z kolejnymi szczytami, w Czechach mi się to zgadzało, Poręba była jednak 1,5km dalej :/ Będę musiał zbadać dokładność pomiarów. Tak czy inaczej pewnie kolejny licznik będzie innej firmy : )
- Wyciągnąłem wnioski z poprzednich sezonów i na wyścigi przyjeżdżam z wypoczętymi nogami : )
- Generalnie mimo upału fajna zabawa : )

Kilka fotek:

Na starcie


Tomek tuż przed finiszem

Końcowe metry podjazdu przed metą

Za drugą próbą udaje się zdobyć medal KK :)

Na koniec zasłużony relaks nad jeziorkiem w Rudawie :)

Waga rano 73,7kg
High 1h42m
In 2h14m
Low 18m

Miejsce 50/151 Open czas 4:14:40

Dane wyjazdu:
186.10 km 0.00 km teren
06:49 h 27.30 km/h:
Maks. pr.:64.96 km/h
Temperatura:26.0
HR max:196 ( 92%)
HR avg:162 ( 76%)
Podjazdy:2700 m
Kalorie: kcal
Rower:Battaglin

Górski etap w Kotlinie Kłodzkiej

Niedziela, 21 lipca 2013 · dodano: 21.07.2013 | Komentarze 4

Nie chciało mi się po raz kolejny wstawać o 5 rano, ale jakimś sposobem Arturowi (marathonrider) udało się mnie do tego przekonać. W piątek dość późno wróciłem do domu ze spotkania ze znajomymi i niestety zapomniałem podładować baterii do aparatu :/ Waga rano 73,9kg. Przed 8 ruszamy w trasę, 2 razy jednak zatrzymuję się ze względu na blokujące się koło. Artur wraca i pomaga mi je dobrze założyć i odtąd na szczęście jedziemy dalej już bez technicznych problemów :)

Pierwszy podjazd na Przełęcz Jaworową wjeżdża mi się całkiem dobrze, większość w przedziale 85-89%, na dwóch odcinkach tętno podskoczyło powyżej 90%, ale generalnie był pewien zapas, mimo, że tempo było całkiem solidne, wjeżdżamy razem, choć Artur raczej na większym luzie : ) . Z pozytywnych wiadomości do połowy wjazdu położony jest nowy asfalt : ) jeszcze druga połowa i przybędzie kolejny fajny pod względem nawierzchni podjazd : )

Drugi podjazd – na Puchaczówkę – podobnie, z pewnym zapasem, początek, w przedziale 84-86%, później ze wzrostem nachylenia przekroczyłem 90% i postanawiam powrócić do przedziału 85-90, by zbytnio się nie ujechać, mając w perspektywie dalsze kilometry i przełęcze. W efekcie wjeżdżam 20m za Arturem, tutaj też jeszcze bez problemów.

Następny cel to Przełęcz Nad Porębą, ostatnio zaskoczyła mnie trudnością, tutaj nie próbuję podążać za Arturem, staram się jechać początek w okolicy 85% bez zbytniego przekraczania, by zostawić rezerwę na stromą końcówkę, znowu dosyć słabo mi się wjeżdżało choć chyba nieco lepiej niż ostatnio. Końcówka nieco ponad 90%. Tutaj straciłem więcej czasu do Artura. Nie przepadam za takimi stromymi podjazdami, do tego zaczęło się robić gorąco. Na szczycie średnia 27km/h. Po wjechaniu atakujemy Jedlnik, gdzie robimy pamiątkowe fotki ze świetnym widokiem na Kotlinę Kłodzką i zjeżdżamy przez Gniewoszów. W Gniewoszowie krajobraz jak po uderzeniu meteorytu, droga praktycznie się rozleciała zjeżdżamy 15km/h bo szybciej się nie da, „Przełęcz Ch…wa” to przy tym masełko : ) Nieco niżej za to nowy super asfalt, na granicy którego widać metę czasówki w Gniewoszowie : )
Dalej ponowny podjazd pod Puchaczówkę, wjeżdżamy łagodny początek 25km/h, jadę jak poprzednio w okolicy 85-88%, w pewnym momencie jednak, na dosyć płaskim odcinku nagle odcina mi prąd : / Nie wiem co bardziej na to wpłynęło: odwodnienie (2 bidony 0,9 i 0,7 opróżniłem i było już sucho, ale liczyłem, że dojadę do wodopoju na podjeździe), brak węglowodanów czy upał, choć temperatura na podjeździe 24,5 st. to palące słońce dało mi się we znaki. Dojeżdżam do strumienia, gdzie wypijam prawie pełen bidon, ale nie ratuje mnie to za bardzo i niektóre stromsze odcinki pokonuję zakosami, wjeżdżałem już tutaj ponad 10 razy, ale nigdy w takim stylu : ) kilometr przed końcem zjeżdża do mnie Artur i przekonuje, że do końca tylko 40m w pionie. Jakoś wturluję się na szczyt, ale myślę o zjechaniu z powrotem do Bystrzycy na pociąg, ostatecznie za namową Artura decyduję się na drogę do Ziębic.

W Stroniu Śląskim stajemy na obiad, ja idę po zakupy do Dina : ) Czasu do pociągu nie zostało za wiele, nieco ponad 1,5 h, ale odzyskuję trochę siły. Początek Przełęczy Lądeckiej wjeżdżam z Arturem, ok 85-88%, jak tętno podeszło pod 90% to bojąc się ponownego odcięcia zwalniam i końcówkę jadę na 80%, na szczycie jestem jakieś 100m za Arturem, gorzej ze zjazdem, na którym zjeżdżam trochę jak pierdoła : P za co chwilę później muszę ponieść konsekwencje :D Artur chciał doeskortować mnie na pociąg i z Jawornika do Paczkowa urządził sobie małą czasówkę, przelotowa 40-45km/h. Za Paczkowem daję jeszcze ze 2 symboliczne zmiany, ale po ponad 165km jestem już nieźle ujechany, a Artur nie chce zwolnić mimo, iż zaczynam go przekonywać, że jakoś przeżyję jak nie zdążę na pociąg :P Najgorsze jeszcze, że nie jest płasko tylko co chwila pojawiają się na trasie zmarszczki, których mam już po dziurki w nosie :) Ostatecznie dojeżdżamy jakoś do Ziębic, gdzie rozdzielamy się, wpadam na dworzec 10 minut przed odjazdem : )

Kilka wniosków:
- Fajny wypad, jeden z fajniejszych w tym roku : ) a przy okazji najdłuższy mój dystans w tym roku : )
- Źle mi się jeździ przy wysokich temperaturach, ale trudno zrobić prawie 190km po górach latem… przed południem : )
- Szkoda, że szczyt formy przypadł na ten sam okres co szczyt wagi, zwłaszcza, że przez długi okres utrzymywałem w tym roku wagę poniżej 72kg, a te 2 kg więcej robią sporą różnicę, szczególnie na stromszych podjazdach.
- Trzeba wozić jakieś żele na tego typu wymagające etapy, odcięcie może przyjść znienacka : )
- Jestem pod wrażeniem formy Artura, który równo wjeżdżał kolejne podjazdy, zachowując siły na czasówkę na koniec, podczas gdy ja w drugiej połowie coraz bardziej słabłem : )

Praca w strefach
High 1h14m
In 4h25m
Low 1h04m
(dane dotyczące tętna bez powrotu z dworca)
Trasa, bez odcinka Ziębice - Ząbkowice.






Dane wyjazdu:
130.00 km 0.00 km teren
05:32 h 23.49 km/h:
Maks. pr.:65.93 km/h
Temperatura:27.0
HR max:203 ( 96%)
HR avg:154 ( 72%)
Podjazdy:2000 m
Kalorie: kcal
Rower:Battaglin

Korona Gór Sowich

Czwartek, 18 lipca 2013 · dodano: 19.07.2013 | Komentarze 0

Po pewnych opóźnieniach wyjeżdżamy z Arturem o 8:30 autem do Pieszyc. W planie zdobycie wszystkich głównych przełęczy Gór Sowich, w umiarkowanym tempie, bez ścigania. Cel udało się osiągnąć :) Już na pierwszym podjeździe pod Przełęcz Walimską odkręca mi się korba, drugi raz tego dnia (pierwszy w drodze do Artura). Trochę się wystraszyłem, że wycieczka będzie musiała się skończyć szybciej niż planowaliśmy. Zatrzymuję się jednak i dokręcam śruby, potem jeszcze w Nowej Rudzie zjeżdżamy do warsztatu, gdzie solidniejszym imbusem dokręcamy mocno i dalej już nie ma problemów na szczęście.

Po Walimskiej Sokola, następnie Jugowska z Nowej Rudy, Woliborska, Srebrna, fort i jeszcze raz Jugowska. Wszystkie podjazdy wjeżdżam w okolicy 84-88%, jedynie końcówkę Przełęczy Sokolej oraz drugą połowę Woliborskiej wjeżdżam w wyższych przedziałach. Mimo, iż nie było wyścigów to wyszedł całkiem fajny trening. Coś w rodzaju tempówek. Najgorzej wjeżdżało mi się dzisiaj na Srebrną, a to ze względu na coraz większy upał, wolę jednak jak temperatura nie przekracza zbytnio 20 stopni, zwłaszcza w górach. Bardzo fajny wyjazd.

Zjazd z Przełęczy Walimskiej



Przełęcz Sokola

Przełęcz Jugowska

Przełęcz Woliborska

Fort nad Srebrną Górą

Jeszcze raz Jugowska


High 1h16m
In 2h35h
Low 1h33m

Dane wyjazdu:
104.20 km 0.00 km teren
04:39 h 22.41 km/h:
Maks. pr.:70.38 km/h
Temperatura:23.0
HR max:184 ( 87%)
HR avg:138 ( 65%)
Podjazdy:1800 m
Kalorie: kcal
Rower:Battaglin

Szlakami Klasyka Kłodzkiego

Wtorek, 16 lipca 2013 · dodano: 17.07.2013 | Komentarze 2

W poniedziałek popołudniu zacząłem robić, przez ponad 5 godzin remont łazienki, skończyłem o 21 nieźle wymęczony. To musiało się odbić na wtorkowym wyjeździe w góry. Zdecydowałem się odwiedzić trasy Klasyka Kłodzkiego. Pociąg do stacji Długopole Zdrój, tym razem punktualny i ruszam w drogę. Na początek podjazd pod Przełęcz Nad Porębą, jeden z bardzo nielicznych już podjazdów w Kotllinie Kłodzkiej, który nie padł moim łupem, na samej przełęczy już co prawda byłem, ale wjeżdżałem od strony Gniewoszowa, z tej strony zaskoczyła mnie trudność podjazdu. Na zjeździe po raz pierwszy chyba w tym roku przekroczyłem 70kmh :) można się tu nieźle rozpędzić bo asfalt idealny.

Później przez Mostowice do Czech na czeską część KK - na zjazdach słaby asfalt, taka tarka trochę, podjazd pod Serlich również wymagający, za to zjazd po super asfalcie bardzo fajny. Na koniec jeszcze Spalona, to przełęcz do której mam sentyment jeszcze z dawnych lat, ale asfalt na zjeździe pozostawia bardzo wiele do życzenia niestety :( Obliczyłem, że mam sporo czasu, żeby zdążyć na pociąg do Kłodzka, wpadam jednak na peron w ostatniej chwili już po sygnale do odjazdu, cudem jednak zdążam :) Z mniej przyjemnych rzeczy, znowu problemy z przerzutkami, pod koniec nie mogłem wrzucić na blat, a i tylna przerzutka co chwila przeskakiwała. W domu zauważyłem, że przednia przerzutka to kwestia odkręconej znowu korby :/ ale i tak nie udało mi się tego ustawić. Tętno średnie bardzo niskie, wynik zmęczenia.







Dane wyjazdu:
164.50 km 0.00 km teren
04:33 h 36.15 km/h:
Maks. pr.:56.81 km/h
Temperatura:15.0
HR max:194 ( 91%)
HR avg:171 ( 81%)
Podjazdy:800 m
Kalorie: kcal
Rower:Battaglin

Deszczowy Maraton w Kluczborku

Sobota, 13 lipca 2013 · dodano: 14.07.2013 | Komentarze 3

O 8:10 dojeżdżamy do Kluczborka z Arturem (Castor Troy). Wbrew prognozom pada jednak deszcz i Artur rezygnuje ze startu i postanawia wrócić do Wrocławia. Ja chwilę się zastanawiam, ale decyduję jechać, z opcją zjazdu na mini.

9:14 startujemy, Kasia odjeżdża od reszty, ja początkowo zaplątuję się w grupę wycieczkowiczów, ale że pogoda nie ta, a aparatu brak, doganiam Kasię :P Początkowo jedziemy we dwoje, ale zaraz niespodzianka, stoimy pół minuty na znaku stop, niestrzeżonym przejeździe przez główną i dojeżdża do nas jeszcze jeden kolega na szosie. Tak po zmianach, ze średnią ok. 34,7 kmh jedziemy przez pierwsze 35 km, gdzie dogania nas ok. 5 osobowy pociąg, z Kasią dołączamy, a kolega z naszej grupy startowej został.

Jedzie się całkiem dobrze, poza tym, że oczy mam pełne piasku i soli, w okularach słabo widać od błota, bez okularów wszystko leci do oczu :/ Parę razy tak mnie oczy zapiekły, że myślałem, żeby zjechać. W okolicy 85 km przy mojej zmianie ok – 38km/h, z prędkością ok. 45 km/h wyprzedza nas pociąg Zbyszka. Na szczęście mimo rozpoczynającego podjazdu udaje się ich złapać, grupka z Kasią zostaje nieco w tyle, ale na górze peleton wyraźnie zwalnia i wszyscy jadą znowu razem.

Dalej tempo też bez rewelacji, Zbyszek schował się w środku, ucięliśmy sobie nawet krótką pogawędkę. W okolicy 100km na najtrudniejszym podjeździe Zbyszek wychodzi naprzód, wyraźnie podkręca tempo i grupa rwie się na kilka części. Ze Zbyszkiem zostają 2 osoby, ja załapuję się na drugą grupę z 6 kolegami.

Jedziemy dalej doganiając jeszcze jakąś grupę giga, która trochę tylko plącze się pod kołami, bo zmian nie dają, a parę razy zjeżdżając za daleko ze zmiany musiałem nadganiać swoje miejsce. Później z naszej 7 osobowej grupki jeszcze 1 kolega odpada. Na punkcie żywieniowym łapię wodę, przez spowolnienie, strata 60m, ale na szczęście udaję się dojść resztę. W 6 dojeżdżamy do mety, na koniec jeszcze przez blokadę na drodze, organizatorzy pokierowali nas … przez chodnik, chłopaki zdążyli przez obniżenie krawężnika, ja musiałem zsiadać z roweru.

Ogólnie jestem bardzo zadowolony, udało się obronić miejsce w TOP10 w open oraz 2 miejsce w kategorii wiekowej. Czułem się dość swobodnie na podjazdach, poza jednym na którym Zbyszek podkręcił tempo rwąc grupę, ale to inna liga więc nie jest źle : ) Jak na pierwszy start w tym roku uważam to za duży sukces i jestem zadowolony z dyspozycji :) Z pozytywnych wiadomości, Artur zdobył beczułkę na mini :)

Dane z pulsometru tylko z części, dopiero po koniec zauważyłem, że pulsometr zatrzymał się po 1,5h i włączyłem go na ostatnią godzinę z okładem.

Dyst 164.5km Czas 4h33m33s Miejsce open 9/77 których ukończyło, M3 2/13 których ukończyło + kilka osób nie ukończyło.

High 1h02m
In 1h36m
Low 1m

Dane wyjazdu:
106.20 km 0.00 km teren
03:27 h 30.78 km/h:
Maks. pr.:58.74 km/h
Temperatura:27.0
HR max:197 ( 93%)
HR avg:159 ( 75%)
Podjazdy:650 m
Kalorie: kcal
Rower:Battaglin

Oleszna i Tąpadła

Wtorek, 9 lipca 2013 · dodano: 09.07.2013 | Komentarze 2

Nastawiłem się dzisiaj na trening w Jelczu, ale że musiałem odebrać rower od rodziców, w pracy nieco się przeciągnęło, a transport komunikacją miejską do najszybszych nie należy musiałem zmienić plany. Ruszyłem na południe, w zasadzie gdzie mnie koła poniosą :) i tak przez Borów, Jordanów Śląski - miejscami super asfalt, miejscami słabo :/ ale i tak lubię to trasę, na Oleszną, potem Tąpadła, wjazd w czasie 7m26s, z blatu :) powrót fajną drogą przez Krzyżowice.


High 12m
In 2h54m
Low 21m

Dane wyjazdu:
102.70 km 0.00 km teren
03:34 h 28.79 km/h:
Maks. pr.:58.64 km/h
Temperatura:19.0
HR max:200 ( 94%)
HR avg:160 ( 75%)
Podjazdy:600 m
Kalorie: kcal
Rower:Battaglin

Na Tąpadła x3 (bis)

Piątek, 28 czerwca 2013 · dodano: 28.06.2013 | Komentarze 0

Postanowiłem odebrać trochę nadgodzin z ostatnich 4 dni. Dojazd nowo poznaną drogą przez Żerniki Małe i Krzyżowice, odległość wychodzi praktycznie ta sama, asfalty super, a jedzie się drogą praktycznie bez ruchu samochodowego, super. Asfalt na podjeździe na Tąpadła od Sulistrowiczek gotowy, w końcu, droga bardzo fajna :)
Pierwszy podjazd 2,7km czas 7:50 20,68kmh, od Wirów 2,1km 6:58 18,09kmh, od Sadów 2,8 km 9:42 17,32kmh. Ogólnie wszystkie wolniej niż 2 tygodnie temu, powody, nie było się z kim ścigać i jechałem kilka BPM mniej niż ostatnio, w okolicach 190-195, przez siedzenie i objadanie się na spotkaniach z pracy w ostatnich dniach i brak ruchu, wzrost wagi, i "maciek" ściągał mnie w dół :(

High 31m
IN 2h34m
Low 29m