Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi merxin z miasteczka Wrocław. Mam przejechane 29540.00 kilometrów w tym 890.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.29 km/h
Więcej o mnie.

2014
button stats bikestats.pl
2013
button stats bikestats.pl
2012
button stats bikestats.pl

Kalendarz Rowerowy 2013

? ?
? ?
? ?
? ?
? ?
? ?

Kraje w których odbyłem wycieczki rowerowe:

>10000km
Polska
1000-10000km
Chiny Czechy
100-1000km
Irlandia
Szwajcaria Włochy
10-100km
Finlandia Holandia
Maroko Słowacja
Austria Meksyk
Tanzania Peru

Zdobyte Podjazdy

...

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy merxin.bikestats.pl free counters
Free counters
Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2012

Dystans całkowity:1455.60 km (w terenie 26.00 km; 1.79%)
Czas w ruchu:60:43
Średnia prędkość:23.97 km/h
Maksymalna prędkość:74.46 km/h
Suma podjazdów:9150 m
Liczba aktywności:35
Średnio na aktywność:41.59 km i 1h 44m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
22.00 km 0.00 km teren
00:39 h 33.85 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:260 m
Kalorie: kcal
Rower:Battaglin

Klasyk Kłodzki

Sobota, 28 lipca 2012 · dodano: 31.07.2012 | Komentarze 5

Klasyk Kłodzki miał być ostatnim w tym roku startem indywidualnym w maratonie (na koniec miałem wziąć udział jeszcze w jeździe drużynowej na czas – AMBER ROAD). Jako, że forma była wysoka liczyłem, że będzie on ukoronowaniem sezonu i końcówkę będę mógł potraktować bardziej ulgowo. Zapisałem się i nastawiłem na dystans GIGA, przed którym z jednej strony czułem respekt i stanowił dla mnie wyzwanie, z drugiej liczyłem na walkę o podium w kategorii. Ostatnie 8 dni przygotowań zmieniło jednak moje nastawienie. Zamiast wykonywać krótsze a intensywne treningi oraz regenerować siły przed wyścigiem, zamęczyłem nogi najbardziej w tym sezonie. W piątek czując dalej zakwasy (dodatkowo powiększone przez czwartkowe ćwiczenia brzucha angażujące nogi) wpadłem w panikę, byłem zły na siebie i myślałem o zmianie dystansu na MINI. Bardzo łatwo zaprzepaścić wcześniejszą pracę :/ W piątek wieczorem ruszamy autem Piotrka (Cukra) do Zieleńca po numery startowe. Później odwiedziny u rodziny Piotrka w Szczytnej. Mama Piotrka częstuje nas pyszną zupą oraz zaopatrza w makaronik z serem na śniadanie. Nocleg w Zieleńcu i rano start. Najpierw startuje GIGA - Kasia i Artur – 8:00. Ja 8:06, Piotrek(Suchy) 8:12, Później MEGA: Tomek, a na końcu Piotrek (Cukier). Podejmuję decyzję, że jadę co najmniej MEGA, a w zależności od rozwoju sytuacji i samopoczucia będę się starał przejechać GIGA.

Grupa rusza punktualnie i ku mojemu zdziwieniu wszyscy od początku pracują po zmianach. W którymś momencie znikają 2 osoby i jak oglądam się na początku pierwszego podjazdu w Czechach zostaje nas już 6. Daję zmianę, a następnie zawodnik w stroju mistrza świata, postanawia przepalić nogę lub porwać peleton i wkrótce zostaje nas 4. Jeden Szerszeń, jeden zawodnik z Interkolu, zawodnik w stroju MŚ i ja. Na chwilę tempo się stabilizuje i zaraz zawodnik w stroju MŚ znowu podkręca tempo. Podjazd nie jest zbyt stromy, nachylenie ok. 4% i pokonujemy go w szybkim tempie. Ja postanawiam nie odpowiadać na przyśpieszenia tylko w stylu Basso jadę swoje i stopniowo odrabiam straty, które zresztą sięgały maksymalnie 15 metrów :D. MŚ wjeżdża pierwszy zawodnik z Interkolu drugi, ja trzeci a Szerszeń czwarty, wszyscy w odległości kilku metrów od siebie. Dochodzę do wniosku, że grupa jest całkiem dobra i można powalczyć na GIGA. O płaskie podjazdy jestem spokojny, że dam radę, trochę obawiam się tylko, że ból mięśni da się we znaki na stromszych odcinkach.

Rozpoczynamy zjazd, kolejność taka jak na podjeździe, w pewnym momencie wywracam się niespodziewanie na zakręcie, nie wiem dlaczego, zjeżdżałem lewą stroną w przeciwieństwie do reszty, która trzymała się środka. Szerszeń krzyczy do reszty „młody leży” i pyta czy nic mi nie jest, jestem w szoku, ale odpowiadam, że chyba ok i pojechał dalej. Próbuję oszacować straty i ocenić co się stało (najprawdopodobniej tylnym kołem wpadłem w jakąś koleinę, nierówność). Zabieram rower na pobocze i zastanawiam się co dalej, myślę albo o powrocie do Polski albo o przejechaniu dystansu mini. Kolejne osoby najpierw z naszej grupy, potem z kolejnych pytają czy nic mi nie jest, ja odpowiadam, że w porządku, ale cały czas się zastanawiam co robić. Przyjeżdża Piotrek i utwierdza mnie w przekonaniu, żeby dzwonić po pomoc. Nie czułem się jakoś źle więc postanawiam zjechać na polską stronę, co by nie komplikować sobie życia.

Zjeżdżam do zakrętu na którym stała spora ekipa dbająca o prawidłowy przebieg maratonu, pomagają mi wezwać pomoc. Po chwili przyjeżdża autem organizator i zabiera mnie do szpitala w Bystrzycy Kłodzkiej. P. Andrzej idzie jeszcze do apteki po szczepionkę na tężec. Do tego momentu nie oszacowałem kompletu strat, gdyż w barku czułem tylko lekkie pobolewanie. Zszyty łuk brwiowy i opatrzony łokieć. Zostaję odwieziony do Zieleńca gdzie osobnym transportem przyjeżdża mój rower. Dopiero po jakimś czasie odczuwam ból przy opieraniu się o kierownicę oraz czuję, że nie jestem w stanie podnieść ręki. Wiem już, że coś jest nie tak.
Przyjeżdża po mnie Sylwia i znowu spotkał ją szok (uprzedziłem tylko, że miałem lekką wywrotkę). Stwierdziła, że jak tak dalej pójdzie to niedługo będę wyglądał jak Frankenstein (ostatnio twarz pozszywana w trzech miejscach, teraz w kolejnym). Jedziemy do Wałbrzycha, gdzie udajemy się najpierw do szpitala. Lekarz – buc – nie mogę tego inaczej określić stwierdza, że skoro miałem udzieloną pierwszą pomoc mi nie pomoże i odsyła do własnej placówki we Wrocławiu. Jedziemy do rodzinnego domu Sylwii, gdzie po naradzie postanawiamy odwiedzić kolejny szpital. Tam na szczęście nas przyjmują i po zdjęciu okazuje się że mam pęknięty guzek większy kości ramiennej, co oznacza 4 tygodnie w usztywniaczu. W związku z tym kończę sezon kolarski, ale powrócę do turystyki rowerowej z końcem sierpnia!!

Wielkie podziękowania dla:
Piotrka – za transport oraz wyrażoną gotowość do pomocy
Piotrka za zatrzymanie przy mnie na miejscu wypadku i pomoc w podjęciu słusznej decyzji o zakończeniu maratonu i wezwaniu pomocy.
Organizatorów za profesjonalną pomoc.
Tereny jak i organizacja wyścigu bardzo mi się podobają i chciałbym tu wrócić w przyszłym roku i z większym szczęściem ukończyć dystans GIGA.

Gratulacje dla Kasi za pierwsze miejsce K2 GIGA, Artura, pierwsze miejsce M2 Szosa GIGA, Piotrka (suchego), trzecie miejsce M2 Szosa GIGA. Tomek i Piotrek również świetnie pojechali, Tomek mógłby nawet wskoczyć na podium w kategorii wiekowej na MEGA, tylko stracił kilka minut pomagając innemu koledze po wypadku. Piotrek zaś świetnie pojechał jak na trzeci wyjazd w góry i pierwszy górski maraton.

P.S. zawodnicy z mojej grupy, z którymi wjechałem na pierwszy podjazd zajęli 9,15 i 23 miejsce w OPEN, co ciekawe najwolniej przejechał zawodnik, który na pierwszym podjeździe najbardziej rwał tempo. Szkoda tego wypadku, bo można było powalczyć i co najważniejsze pojeździć jeszcze na rowerze w sierpniu, a tak pozostaje niedosyt, żal i długa przerwa :/
Relacje z maratonu kolegów z drużyny:
http://marathonrider.bikestats.pl/773055,IX-Klasyk-Klodzki.html
http://suchy.bikestats.pl/772283,IX-Klasyk-Klodzki-Giga.html
http://platon.bikestats.pl/772167,IX-Klasyk-Klodzki.html

P.S. Magnes mi się przesunął na szprysze, licznik nie zliczał km i nie mam danych co do prędkości.
Kategoria Wyścig


Dane wyjazdu:
15.00 km 0.00 km teren
00:42 h 21.43 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Battaglin

Rozgrzewka i powrót z miejsca wypadku

Sobota, 28 lipca 2012 · dodano: 31.07.2012 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
9.80 km 0.00 km teren
00:31 h 18.97 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Praca

Piątek, 27 lipca 2012 · dodano: 27.07.2012 | Komentarze 0

Nogi niestety dalej zmęczone.


Czwartek siłownia - 12 minut na bieżni z przyśpieszeniami (nie wiem czy to był najlepszy pomysł) (tętno max 189 - 90%HRMAX), później 45 minut ćwiczenia ogólnorozwojowe na wszystkie partie mięśni poza nogami. Chyba na stałe przywrócę trening ogólnorozwojowy - a) praca nad pozostałymi partiami mięśni b) pozwala na utrzymanie aktywności przy odpoczynku dla mięśni nóg

EDIT:

Bardzo chciałbym przejechać giga, ale wszystko wskazuje na to, że skończę na turystycznym mini, w celu zapoznania się z czeskimi podjazdami oraz bufetowymi przysmakami :-/ Skutecznie zaorałem sobie nogi przez ostatni tydzień i chyba pierwszy raz czuję się przetrenowany :-( jeszcze tak długo się nie regenerowałem. No nic, odpuszczam dzisiaj jazdę na przepalenie i może jutro będzie lepiej :-(
Kategoria Praca / Miasto


Dane wyjazdu:
11.50 km 0.00 km teren
00:36 h 19.17 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Odczucia przed Klasykiem Kłodzkim / praca

Czwartek, 26 lipca 2012 · dodano: 26.07.2012 | Komentarze 2

Przeanalizowałem trochę swoje przygotowania w ostatnich 2 tygodniach przed startem w KK i porównałem z tym co radzi fachowa literatura. 2 tygodnie przed wyścigiem należy skrócić objętość, zwiększyć zaś intensywność treningów.

W moim przypadku wyglądało to trochę na odwrót. Intensywny trening zrobiłem w tym czasie tylko raz - we wtorek 17.07, reszta to jazda mało intensywna, w tym również często długa... Trochę na odwrót niż powinno być. Literatura w okresie szczytu formy nie poleca również raczej intensywnych treningów siłowych, ja na 6 dni przed startem wykonałem jeden z bardziej intensywnych oraz najdłuższy trening siłowy na nogi, który szczególnie negatywnie wpłynął na możliwość przeprowadzenia intensywnych treningów w kolejnych dniach. Aktualnie odczuwam zmęczenie, "zamulenie" treningowe - brak świeżości oraz lekką demotywację po ostatniej niemocy w górach.

Jak na to spojrzeć z drugiej strony to i tak dystansu giga pod który się przygotowuję nie byłbym w stanie przejechać w tempie wyścigowym, więc może, gdy minie zmęczenie taki typ przygotowań nie okaże się najgorszy. Różnie może być.

Będę musiał wrócić do tych obserwacji przed kolejnym wyścigiem.
Kategoria Praca / Miasto


Dane wyjazdu:
10.10 km 0.00 km teren
00:35 h 17.31 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Praca

Środa, 25 lipca 2012 · dodano: 25.07.2012 | Komentarze 0

Nadgarstek przy ruszaniu ręką dość mocno dzisiaj boli, ale pewnie gdyby nie przyjął większości siły uderzenia o ziemię to szkła z butelki w kieszonce mogłyby mi pokaleczyć plecy :/
Kategoria Praca / Miasto


Dane wyjazdu:
90.10 km 0.00 km teren
03:54 h 23.10 km/h:
Maks. pr.:61.47 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1600 m
Kalorie: kcal
Rower:Battaglin

Bezsensowny wypad w góry

Wtorek, 24 lipca 2012 · dodano: 24.07.2012 | Komentarze 5

Plan ostatnich dni przygotowań do Klasyka Kłodzkiego wydawał się idealnie ułożony. W piątek długi dystans po górach, niedziela siłownia - nogi, we wtorek mocno po górach, w środę w zależności od samopoczucia, czwartek zupełny relaks, piątek lekkie przepalenie i wydawało mi się, że wszystko idzie zgodnie z planem...

Nie wiem tylko na jakiej podstawie przypuszczałem, że 2 dni po najdłuższym w tym roku treningu na nogi (na który zresztą również nie szedłem zregenerowany po piątku) będę w stanie pojeździć mocno po górach, skoro pełna regeneracja zabiera mi około 5-6 dni, a częściowa jak się okazało zdecydowanie dłużej niż 2. Już na podjeździe pod Woliborską szło ciężko, dogonił mnie nawet prawie turysta z plecakiem, liczyłem jednak, że noga się trochę rozkręci. Nic takiego się jednak nie stało. Na kolejnych podjazdach pod Jugowską włączała się w nogach blokada, ból mięśni i nie mogłem dać z siebie ani krztyny więcej. Bardziej zmęczone nogi w historii moich wypadów w góry miałem tylko raz, kiedy z kolei wybrałem się dzień po siłowni na Walimską przez Glinno znad jeziorka i ledwo tam się wtoczyłem...

W efekcie męczyłem dzisiejsze podjazdy w okolicach 75% HRMAX z niską prędkością, wjeżdżając na każdą górkę na szarym końcu. Nie zakładałem, że będę się w stanie ścigać 2 dni po siłowni, ale taki trening to równie dobrze mógłbym zrobić i we Wrocławiu, oszczędzając czas, nerwy i kasę na paliwo, w regeneracji to z pewnością też nie pomogło. Najgorsze jest to ,że nie ma już w zasadzie czasu na mocniejszy trening i może tego braknąć na Klasyku. Jutrzejsza próba zakończyłaby się tak jak i dzisiaj z pewnością, więc chyba wybiorę odpoczynek. Na koniec jeszcze wywrotka, która mogła się gorzej skończyć, a na pamiątkę pozostał tylko obolały nadgarstek.

Kategoria Etap górski


Dane wyjazdu:
7.80 km 0.00 km teren
00:23 h 20.35 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Praca

Wtorek, 24 lipca 2012 · dodano: 24.07.2012 | Komentarze 2

Kategoria Praca / Miasto


Dane wyjazdu:
37.80 km 0.00 km teren
01:40 h 22.68 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Praca, wieczorna rundka

Poniedziałek, 23 lipca 2012 · dodano: 23.07.2012 | Komentarze 2

9.2 km - 31m praca, powrót do domu po 18.
28.6 km 1h09m wyjazd przed godz. 20 do Blizanowic, powrót przez Mokry Dwór, w spokojnym tempie.

Dane wyjazdu:
35.50 km 4.00 km teren
02:15 h 15.78 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Weekendowe przejażdżki

Niedziela, 22 lipca 2012 · dodano: 23.07.2012 | Komentarze 0

Po odbiór auta i na Karwiany i Wysokią z Sylwią.

Rano siłownia - nogi - 1 godzina, brzuch, plecy 12 minut
Kategoria Praca / Miasto


Dane wyjazdu:
256.00 km 0.00 km teren
11:40 h 21.94 km/h:
Maks. pr.:74.46 km/h
Temperatura:17.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:4800 m
Kalorie: kcal
Rower:Battaglin

Korona Jeseników

Piątek, 20 lipca 2012 · dodano: 21.07.2012 | Komentarze 11

Postanowiłem wziąć dzień wolny i wybrać się w długą trasę po górach. Z samego rana pociągiem do Bystrzycy Kłodzkiej, dworzec wydawał mi się mały i nie widząc tabliczki przegapiłem stację. Na szczęście kolejny Bystrzyca Przedmieście był niedaleko. Na pierwszy ogień poszła Puchaczówka, jeden z moich ulubionych polskich podjazdów – po zmianie idealny asfalt, ładne widoki.
Mając w planie długi etap postanowiłem oszczędzać siły i wjeżdżać spokojnym tempem.

Zjazd do Stronia Śląskiego, sekcja bruku i po sporo gorszym asfalcie wjazd na Płoszczynę.
Tutaj też musiałem się mocno hamować, żeby nie szaleć, gdyż podjazd można pokonać naprawdę szybkim tempem.

Przejazd przez granicę polsko-czeską i po idealnym już asfalcie zjazd w dół do Starego Mesta, skręt w kierunku Brannej, przez Premysovske Sedlo do Loucny nad Desnou. Mijane po drodze podjazdy prezentują się całkiem okazale.



W Loucnej tracę niestety sporo czasu na poszukiwanie miejsca w którym mogę zrobić zakupy za złotówki oraz drogi na Dlouhe Stranie. Lokalni chcieli mnie prowadzić przez Kouty, gdzie z kolei chciałem zjechać ze szczytu. Na tych poszukiwaniach tracę jakieś pół godziny :/ w końcu znajduję supermarket w którym można płacić kartą, a naprzeciwko którego biegnie droga na elektrownię. Robię zakupy, chwila przerwy na jedzenie i w drogę. Podjazd jest dosyć ciężki

ale pokonując go w spokojnym tempie nie męczę się zbytnio.

Rundka dookoła jeziorka, fotki na otaczające widoki.

Widząc słaby czas myślę, żeby zrezygnować z Pradziada. Na zjeździe udaje mi się wykręcić prędkość 70,2 km/h. O ile od strony Loucny aż do ok. 1000mnpm nie spotkałem żywej duszy, od tej strony mijam sporo wjeżdżających kolarzy. Następnie wjazd na Cervonohorske Sedlo. Podjazd okazuje się łatwy, nachylenie 2-6%.

Najbardziej wymęczyły mnie chyba 2 kolejne podjazdy w drodze na Pradziada: Videlske Sedlo i podjazd przed Karlovą Studanką na 1002mnpm.


W Karlovej Studance zjeżdżam uzupełnić bidony i atakuję parking.

Z parkingu mając już w nogach dotychczasowy rekord przewyższeń jednego dnia -3500m atakuję Pradziada. Ponad 9km wjazd zajmuje mi 44m57s.

Na szczycie zimno 11 stopni więc robię trochę zdjęć i zjeżdżam.

Na zjeździe łapie mnie lekki deszcz, trochę wychłodzony postanawiam zmodyfikować planowaną trasę i przez Vrbno pod Pradadem jadę na Zlate Hory.

Przystanek po drodze zwiastuje długi zjazd, na którym osiągam VMAX 74.46km/h.

Dalej przez Nysę na Ziębice. Po drodze małe hopki, gubię jednak drogę i omyłkowo zjeżdżam na Otmuchów. Robi się gorąco, bo czasu do pociągu zostało naprawdę niewiele, a ja nie znam tej drogi i nie wiem ile zostało kilometrów. W końcu docieram w lekkim deszczu na dworzec w Ziębicach o 20:44 – na dziesięć minut przed ostatnim pociągiem do Wrocławia. 256km i prawie 5km w pionie. Nowe rekordy ustanowione, choć prawdę mówiąc chyba wolę nieco krótsze trasy z których można na spokojnie wrócić do domu. Co ciekawe sił starczyłoby mi spokojnie jeszcze na atak na 300km do Wrocławia, dnia niestety już nie :D Podjazdy mogłem pokonywać nieco szybciej, bałem się jednak że braknie mi sił, a tych jednak sporo na koniec zostało.