Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi merxin z miasteczka Wrocław. Mam przejechane 29540.00 kilometrów w tym 890.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.29 km/h
Więcej o mnie.

2014
button stats bikestats.pl
2013
button stats bikestats.pl
2012
button stats bikestats.pl

Kalendarz Rowerowy 2013

? ?
? ?
? ?
? ?
? ?
? ?

Kraje w których odbyłem wycieczki rowerowe:

>10000km
Polska
1000-10000km
Chiny Czechy
100-1000km
Irlandia
Szwajcaria Włochy
10-100km
Finlandia Holandia
Maroko Słowacja
Austria Meksyk
Tanzania Peru

Zdobyte Podjazdy

...

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy merxin.bikestats.pl free counters
Free counters
Wpisy archiwalne w kategorii

Etap płaski

Dystans całkowity:1924.50 km (w terenie 23.00 km; 1.20%)
Czas w ruchu:63:30
Średnia prędkość:30.31 km/h
Maksymalna prędkość:58.74 km/h
Suma podjazdów:8282 m
Maks. tętno maksymalne:206 (97 %)
Maks. tętno średnie:172 (81 %)
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:113.21 km i 3h 44m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
106.20 km 0.00 km teren
03:27 h 30.78 km/h:
Maks. pr.:58.74 km/h
Temperatura:27.0
HR max:197 ( 93%)
HR avg:159 ( 75%)
Podjazdy:650 m
Kalorie: kcal
Rower:Battaglin

Oleszna i Tąpadła

Wtorek, 9 lipca 2013 · dodano: 09.07.2013 | Komentarze 2

Nastawiłem się dzisiaj na trening w Jelczu, ale że musiałem odebrać rower od rodziców, w pracy nieco się przeciągnęło, a transport komunikacją miejską do najszybszych nie należy musiałem zmienić plany. Ruszyłem na południe, w zasadzie gdzie mnie koła poniosą :) i tak przez Borów, Jordanów Śląski - miejscami super asfalt, miejscami słabo :/ ale i tak lubię to trasę, na Oleszną, potem Tąpadła, wjazd w czasie 7m26s, z blatu :) powrót fajną drogą przez Krzyżowice.


High 12m
In 2h54m
Low 21m

Dane wyjazdu:
88.60 km 0.00 km teren
02:45 h 32.22 km/h:
Maks. pr.:56.73 km/h
Temperatura:32.0
HR max:206 ( 97%)
HR avg:172 ( 81%)
Podjazdy:550 m
Kalorie: kcal
Rower:Battaglin

Trening Whirlpoola

Środa, 19 czerwca 2013 · dodano: 19.06.2013 | Komentarze 5

Przy wyjściu z domu temperatura 33 stopnie C, jadąc Na miejsce zbiórki zastanawiam się czy nie zawrócić i nie usiąść gdzieś z zimnym piwem :) Na miejscu pojawiło się dzisiaj kilkanaście osób, z Whirlpool Club przyjeżdżają Piotrek (suchy), Piotrek (cukier), Krzysiek, Tomek, Darek, Grzesiek, Artur, plus kilka osób z Whirlpool Team i kilka osób spoza Whirlpoola. Tempo od początku dosyć mocne, ale stabilne. Na zmianach jadę na wysokim tętnie, ale po dłuższym odpoczynku Na kole tętno spada. Pierwsze podkręcenie tempa na premię lotną w Czeszowie, nie wiedząc dokładnie gdzie ona jest wyskakuję z peletonu, jadę trochę z przodu, ale za zakrętem nic, na szczęście udało się złapać koło nadjeżdżającego peletonu:) Potem premia górska. Na początku tempo spokojne, jeden kolega odjechał, też myślałem nawet przez trochę, żeby przyśpieszyć, ale postanawiam trzymać się grupy. W połowie podkręcenie tempa, teoretycznie mógłbym na chwilę przyśpieszyć, ale pewnie źle by się to skończyło, decyduję więc wjeżdżać swoje. Czołowa grupa odjeżdża Na jakieś 200-300m, a my w trójkę jedziemy swoje. Wjeżdżamy w okolicach 10 miejsca, ale strata nie jest bardzo duża. Nie jest najgorzej :) Na zjeździe dojeżdżamy do czołówki i chwilę jedziemy wolniej czekając na resztę, niestety zanim wszyscy dojechali znowu tempo poszło w górę. Powrót autem z Arturem, plus rozjazd wkoło bloku. Trening udany, więcej takich wyjazdów i powinno być dobrze :) , poziom „na północy” o wiele wyższy niż na ustawkach „na południu”, szkoda że często może być ciężko z dojazdem :/

High 55m
In 1h35m
Low 15m
Kategoria Etap płaski


Dane wyjazdu:
82.00 km 0.00 km teren
02:43 h 30.18 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:21.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:380 m
Kalorie: kcal

Na Mietków i Sobótkę w peletonie

Wtorek, 11 czerwca 2013 · dodano: 11.06.2013 | Komentarze 3

Na miejscu zbiórki zebrało się 6 osób, reszta na szosach, ja na trekkingu. Z naszej ekipy był Artur. Początek dosyć mocno, przynajmniej takie było moje odczucie, na kole w okolicach 83-85%, na zmianie >90%. Do Kątów wciągam peleton zdobywając tablicę w tętnie 95%, na szczęście prawie nikt o niej nie wiedział :D zaraz potem poprawia mnie Artur i tu jedyny raz w dniu dzisiejszym puszczam koło :) Ustalamy kolejną premię lotną w Mietkowie i Sobótce, pierwszą chyba zgarnął Artur a drugą nie wiem kto w sumie, bo było trochę zamieszania. Za Mietkowem do grupy przyłącza się siódmy kolarz i peleton jest już całkiem spory, odtąd postanawiam nie dawać zmian, i tak było dużo chętnych do pracy :) przed Sobótką za to odpada jeden kolega ze sporą stratą do peletonu, czekam trochę na niego za tablicą machając, ale nie skręcił we właściwą drogę :/ po chwili gubię chłopaków z oczu, ale spotykamy się zaraz w Sobótce. Powrót do domu już spokojniej, tutaj na kole tętno około 79%. W międzyczasie Artura łapią gwałtowne skurcze spowodowane niewielką liczbą treningów w ostatnim czasie i w sumie dosyć mocnym tempem na dzisiejszym treningu, do którego zresztą Artur sam się w sporym stopniu przyczynił dając mocne zmiany do czasu złapania skurczów:) . Zaczyna mi się podobać trenowanie na trekkingu, jadąc w grupie wykonuję mocniejszy trening niż bym zrobił na szosie :)
Trasa całkiem ciekawa i warta polecenia.
Kategoria Etap płaski


Dane wyjazdu:
119.50 km 0.00 km teren
04:12 h 28.45 km/h:
Maks. pr.:47.40 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:600 m
Kalorie: kcal
Rower:Battaglin

Deszczowe Zakończenie Sezonu Szosowego 2012

Niedziela, 7 października 2012 · dodano: 08.10.2012 | Komentarze 7

Wraz z kolegami z Husarii Szosowej na niedzielę zaplanowaliśmy Szosowe Zakończenie Sezonu. Bez możliwości bądź motywacji do treningów przez ostatnie 2 i pół miesiąca za wiele nie pojeździłem, a jak już to głównie po mieście. Na miejsce zbiórki jechałem jednak pozytywnie nastawiony z chęcią pokonania po prawie 3 miesięcznej przerwie dystansu 100 km, tak, żeby organizm przypomniał sobie ten typ wysiłku przed jesienną przerwą.



Na miejscu zbiórki zebrało się ok. 22 osób, po drodze dołączyły jeszcze 2. Do Strzelina dojeżdża prawie cały peleton, tempo dosyć spokojne. Tam jednak większość zniechęcona opadami deszczu i dosyć niską temperaturą postanawia zmodyfikować trasę i rusza różnymi drogami w stronę Wrocławia.




Zostaje nas dziewiątka, w tym 6 Husarzy (Piotrek jeden i drugi, Artur, Krzysiek, Witek i ja). Na podjeździe pod Gromnik pierwsza awaria, Artur ma problem z tylną przerzutką.

Na szczęście dzięki pomocy Piotrka udaje się ją szybko naprawić ;)


Choć na każdej takiej przerwie wszyscy marzną.


Chłopaki atakują dobrym tempem, ja z ciężkimi nogami i dodatkowymi kilogramami :P wjeżdżam na 6 pozycji. Nie było z czego pojechać szybciej.
Na szczycie nie ma chętnych do zdjęć więc fotografuję sam siebie :P Po chwili wjeżdża Witek i mówi, że w wiosce niżej jeden kolega łata przebitą dętkę. Zjeżdżamy i atakujemy szczyt ponownie. Zjeżdżamy w stronę Strzelina, jednak w Miłocicach kolejna awaria.


Zostajemy w 4, czekanie mocno nas wyziębia. Po chwili chłopaki wracają ze Strzelina,



awaria naprawiona i ruszamy dalej. W Strzelinie większość decyduje się na powrót pociągiem, my z Krzyśkiem i Witkiem ruszamy do Biedronki i na Wrocław. Początkowo dobrze jedzie się po zmianach, pracujemy w trójkę, po paru km Witek niewprawiony w tak długich dystansach i zmęczony pracą w 2 wcześniejszych pościgach przestaje dawać zmiany. W okolicach przejazdu nad autostradą słabnę i ja. Nogi zmęczone nie chcę pracować. A pomyśleć, że jeszcze parę miesięcy temu wytrzymałość była moją mocną stroną. Krzysiek czeka na nas kilkaset metrów przed granicą Wrocławia. Urządza sobie sprint i zdobywa finałową tablicę. Wracam do domu mokry, zmęczony, ale zadowolony, że w końcu udało się pokonać jakiś konkretny dystans, choć forma pozostawia wiele do życzenia. W sumie o dziwo nawet nie jechało mi się jakoś źle w tym deszczu. Dzięki wszystkim za ciekawy wypad!!

Mapka (początek nieco inaczej, plus dodatkowo powtórzony ostatni km wjazdu


Dane wyjazdu:
153.30 km 0.00 km teren
04:26 h 34.58 km/h:
Maks. pr.:55.45 km/h
Temperatura:22.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:800 m
Kalorie: kcal
Rower:Battaglin

Maraton w Kluczborku - "O Beczułkę Miodu"

Sobota, 14 lipca 2012 · dodano: 16.07.2012 | Komentarze 9

Startujemy o 9:36 wraz z Piotrkiem (Cukrem), Piotrkiem (Suchym). Grupka stopniowo topnieje, na pierwszej hopce schodzę ze zmiany za kolegę w stroju CCC, który kawałek pociągnął niezłym tempem, ale tu puszcza koło, muszę gonić kawałek chłopaków. Po tym incydencie nasza grupka topnieje do 5 osób. 3 Husarzy, Grzesiek Czerwiński i Kazimierz Rojek. Na 18 km Piotrek docisnął na hopce i trochę mnie zagotowało, zostałem na końcu, na szczęście zaczekali chwilę i dalej już współpraca układała się bardzo dobrze.



Wyprzedzaliśmy w dobrym tempie kolejne grupki, kilku zawodników do nas dołączyło, nas za to doszedł pierwszy i trzeci zawodnik w open. Zrobił się nam przez pewien czas około 10-osobowy peleton, w którym każdy współpracował, na 65 km na hopkach peleton porwał się jednak po raz pierwszy, odpadli m.in. zawodnicy z Jastrzębi Łaskich oraz Piotrek (Cukier) od nas, który wcześniej solidnie napracował się na zmianach. Zostajemy w siedmiu.

85 km wjeżdżamy na kolejną hopkę, podjazd plus silny podmuch wiatru na szczycie dzieli naszą grupkę na 2 części – Piotrek zostaje z jak się później okazało czołową trójką w kategorii open. Ja z Grześkiem i Mirkiem zostajemy w tyle. Na zjeździe gonimy ucieczkę, zbliżamy się na niecałe 50m, nie mają jednak zamiaru na nas czekać i w końcu odpuszczamy. W tym momencie omal nie poddałem się psychicznie, czułem się trochę ujechany i myślałem, żeby turystycznie dowlec się do bufetu, gdzie zabiję smutki objadając się bez umiaru :P.

Na szczęście Grzesiek pozbierał naszą grupkę do kupy, naściemniał mnie, że do bufetu niecałe 20km :D w rzeczywistości okazało się ok. 35, poratował bananem i stwierdził, że „jeszcze ich dojdziemy” :)
Współpraca układała się bardzo dobrze, a że nie było szarpania tylko równe zmiany, zacząłem odzyskiwać siły. Na 110km, gdzie miał być obiecany bufet skończyło mi się picie, na szczęście byłem w stanie jechać normalnie i w sumie bez problemu dojechaliśmy do bufetu. Jedną półlitrową wodę wlałem w siebie na raz i poprosiłem o uzupełnienie bidonów, arbuz na miejscu, banan w kieszeń i w drogę. Po kilku minutach dojechaliśmy do Piotrka z jednym kolegą, krzyknąłem chłopakom, żeby łapali się na koło.

Huraganowy wiatr, który przeszkadzał na długich odcinkach w końcówce zerwał się jeszcze mocniej. Na ostatnich kilometrach modliłem się już tylko, żeby dojechać bezawaryjnie do mety. Czułem, że wynik będzie niezły. Na mecie puściliśmy Grześka, który najbardziej się napracował w końcówce przodem, nie spodziewałem się, że wyprzedzę go w klasyfikacji poprzez bonifikatę zdobytą na początku ( wystartowałem jako ostatni z grupy :D )

Na pudle z Piotrkiem :)




Ostateczny wynik:
Czas: 4:26:41
8miejsce/78 open
2 miejsce/10 m2

Piotrek był trzeci w m2 (10 open), a Artur, któremu nie dopisało losowanie grup 4-ty (11 open). Piotrek Cukier 39-ty, Mati 40-ty w open). Kasia zdominowała dystans GIGA zdobywając złoto.
Jestem bardzo zadowolony, w końcu opuścił mnie pech i dojechałem bez awarii czy zgubienia drogi do mety. Dodatkowo nie poddałem się psychicznie i postanowiłem walczyć do końca, co przyniosło bardzo dobry wynik. Muszę popracować nad wjeżdżaniem nad krótkie interwałowe hopki, z reszty jestem dosyć zadowolony.

W trójkę z Kasią i Piotrkiem zostaliśmy na dekorację, komplet medali dla Husarii ;)
Z Piotrkiem musieliśmy jeszcze opić sukces, później na pociąg i do domu.

Dane wyjazdu:
129.00 km 0.00 km teren
04:03 h 31.85 km/h:
Maks. pr.:52.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:643 m
Kalorie: kcal
Rower:Battaglin

Płaski etap z podjazdem pod Gromnik

Sobota, 24 marca 2012 · dodano: 25.03.2012 | Komentarze 3

Na start umówiliśmy się o 8:30 rano. Stawiło się 15 kolarzy w tym 4 Husarzy (Krzysiek, który rano pechowo musiał zawrócić z trasy na przełęcze, jeden i drugi Artur i ja). Na szczyt Przełęczy Wysokiej peleton wjechał jeszcze mniej więcej razem. Później jednak chłopaki zaczęli realizować indywidualne plany treningowe, które nie do końca odpowiadały wszystkim przyjezdnym i w efekcie peleton stopniał do 8 osób. W takim składzie pojechaliśmy zdobywać Przełęcz pod Gromnikiem i wróciliśmy do Wrocławia. W drodze powrotnej nieprzyjemny wypadek, Krzysiek zaliczył szlif, na szczęście nic poważnego się nie stało!

Organizator w poszukiwaniu Gromnika, zapewniał dodatkowe atrakcje - grupa na bonusowym podjeździe :)




Chłopaki na Przełęczy pod Gromnikiem


Ja chciałem jechać..., a oni stali pod Bierdronką :) *



* Taki opis do tej wymownej sytuacji podsunął Artur :)


Dane wyjazdu:
153.00 km 0.00 km teren
04:50 h 31.66 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg:156 ( 74%)
Podjazdy:874 m
Kalorie: kcal
Rower:Battaglin

Inauguracja sezonu szosowego we Wrocławiu

Niedziela, 18 marca 2012 · dodano: 18.03.2012 | Komentarze 1

Dziś udało się nam zorganizować inaugurację sezonu szosowego we Wrocławiu. Na starcie stanęło ponad 30 kolarzy i jedna kolarka, która bardzo dzielnie sobie radziła. W komplecie stawił się team Husarii Szosowej.Po drodze dołączyło jeszcze kilku kolejnych. Pogoda idealna, zwłaszcza jak na marzec. Bardzo fajnie było jechać w tak licznym peletonie przy słonecznym niebie. Postanowiłem więc skorzystać z okazji i powieźć się na tyle peletonu, gdzie tętno przy prędkościach powyżej 33-35 km/h niejednokrotnie spadało poniżej 65% :D żyć nie umierać, gdyby tylko nie ataki które wraz z upływem czasu zaczęły się pojawiać coraz częściej i wtedy niełatwo się przestawić na mocne przyśpieszenia. Przy sprincie przed Lubiążem zostałem w dalszej grupce. Tomek z Darkiem wpadli na pomysł, żeby dojść uciekinierów, co im się zresztą udało, ja złapałem się na koło kolegom z dościgniętej mniejszej grupki, którzy jednak po chwili zrezygnowali z pogoni, a już brakło mi sił na dogonienie czołówki. Chłopaki dali radę :) W ogóle tu widzę słaby punkt, często przy zrywach, próbach pogoni, nie byłem w stanie utrzymać wysokiego tempa na dłuższym dystansie i słabłem po chwili :/ trzeba to będzie jakoś poprawić.

Końcówkę postanowiłem za to pojechać nieco mocniej, wykorzystując chwilę nieuwagi faworytów, na przedostatnim zjeździe zaatakowałem i tym samym ostatnia premia górska 8-ej kategorii - Col du Skarszyn, padła moim łupem ;)

Ogólnie wyjazd bardzo udany, oby częściej w tak licznej grupie.

Obszerna relacja u Piotrka






Trasa - została minimalnie zmodyfikowana.