Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi merxin z miasteczka Wrocław. Mam przejechane 29540.00 kilometrów w tym 890.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.29 km/h
Więcej o mnie.

2014
button stats bikestats.pl
2013
button stats bikestats.pl
2012
button stats bikestats.pl

Kalendarz Rowerowy 2013

? ?
? ?
? ?
? ?
? ?
? ?

Kraje w których odbyłem wycieczki rowerowe:

>10000km
Polska
1000-10000km
Chiny Czechy
100-1000km
Irlandia
Szwajcaria Włochy
10-100km
Finlandia Holandia
Maroko Słowacja
Austria Meksyk
Tanzania Peru

Zdobyte Podjazdy

...

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy merxin.bikestats.pl free counters
Free counters
Dane wyjazdu:
135.00 km 0.00 km teren
05:26 h 24.85 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg:171 ( 81%)
Podjazdy:2500 m
Kalorie: kcal
Rower:Battaglin

Fatum ciąg dalszy – maraton w Radkowie

Sobota, 5 maja 2012 · dodano: 06.05.2012 | Komentarze 3

Do Radkowa przyjeżdżamy z Arturem tym razem ze sporym zapasem czasowym. Rano gęsta mgła i chłodno, nie wiadomo do końca jak się ubrać, więc na 2 koszulki termo nakładam strój, a do kieszonki kurtkę, później się okazało, że trochę mi było za ciepło, dodatkowo 2 dętki, łyżki, łatki, pompkę +banany.

Chwila rozgrzewki, najpierw startuje Artur, a o 8:34 ja.



Już po pierwszej stromej hopce, zaraz po starcie, nasza grupa zmniejsza się do 3 osób, ale to w sumie wystarcza i współpraca układa się dosyć dobrze. Dojeżdżamy do najcięższego podjazdu i pojawiają się problemy, łańcuch zaczyna sam przeskakiwać, próbuję znaleźć przełożenie na którym będzie się dało jechać, zostając trochę w tyle za moją grupą, chwilę później na stromy fragmencie zrywam łańcuch. Pytam przejeżdżających osób czy mają coś do naprawy, nikt nie ma, trochę się nak…iłem, wkurzony pcham rower w trawę na poboczu, z myślą, że kolejny maraton zakończy się w podobnym punkcie :D aż tu po kilku minutach cud, przyjeżdża organizator wozem serwisowym, i skuwa mi łańcuch :D Na całym zdarzeniu tracę jakieś 12 minut, mogło być sporo gorzej. Poczułem się jak lider Tour de France. Na podjeździe ze sporą różnicą prędkości – jak Contador ;) wyprzedzam kolejnych kolarzy – to był mój najlepszy moment tego maratonu, czas wjazdu na szczyt miałem naprawdę dobry :) Na zjeździe sporo nierówności, nie jadę zbyt szybko, chcąc dojechać do mety bez dalszych problemów. Doganiają mnie 2 zawodnicy MTB. Na grzebieniowym podjeździe (góra, lekko w dół, góra) do Kulina Kłodzkiego, jeden zostaje w tyle, ja wjeżdżam wraz z zawodnikiem z numerem 55 (jak się okazało 10 na mini, a 1-szym w kategorii rowerów innych )Współpraca układa się bardzo dobrze, na zjeździe jednak z oczami pełnymi strachu i much (zapomniałem okularów :/ ) odpuszczam, kolega szedł naprawdę jak przecinak :D Na około minutę staję w bufecie uzupełnić bidony, przy okazji zjadłem bułeczkę z marmoladą :)

Na najdłuższym podjeździe pod Przełęcz Lisią, zaczynają mnie boleć plecy :/ za mało gór, bez potrzeby przestałem ćwiczyć plecy i brzuch na siłowni. Gdzieś w okolicach szczytu przy zmianie przełożenia zlatuje łańcuch, blokuje tylną przerzutkę i korbę, nie mogę wykonać ruchu, wyhamowuje rower, ale przez nowe bloki nie udaje mi się wypiąć i się wywracam, obtłukując trochę kolano. Policjanci przychodzą mi z pomocą i pomagają rozplątać łańcuch (mostek wyciągnął się do przodu i do góry), samemu zeszłoby mi z tym na pewno sporo dłużej, a tak straciłem jakieś 2-3 minuty. Na zjeździe czuję trochę kolano i zastanawiam się czy nie zjechać na mini, zjeżdżam też dosyć wolno, wyprzedziło mnie parę osób, chyba z mini. Ból na szczęście ustępuje i postanawiam kontynuować jazdę. Pierwsze kółko przejeżdżam w czasie około 2:28 (odejmując czas przy zerwaniu łańcucha), bez wywrotki byłoby trochę lepiej.

Przez całe drugie okrążenie nie miałem komu usiąść na kole, wyprzedziłem kilka osób na podjeździe, wjeżdżałem sporo wolniej niż poprzednio, plecy dawały o sobie znać coraz bardziej, na zjeździe dogoniłem koleżankę, jedną z dwóch startujących na mega :) z którą towarzysko przejechałem jakieś 10-11km, a która poratowała mnie piciem z bidonu, bo w moich było już pusto :) w zamian na tym odcinku stanowiłem w miarę dobrą ochronę przed wiatrem, w końcówce podjazdu, trochę się zagapiłem i koleżanka została w tyle, a ja czując spore pragnienie, nie czekałem już i pognałem do wodopoju. Tym razem przerwa sporo dłuższa niż poprzednio, około 3 minut – zabrałem się za picie, jedzenie drożdżówek i pomarańczy, a koledzy uzupełnili mi bidony. Na wąskim zjeździe do Kudowy musiałem jeszcze wlec się jakieś 20km/h za dwoma dostawczakami.

Ostatni podjazd już trochę mi się dłużył, wyprzedziłem kilka osób, w tym jednego kolarza, który dzielnie piął się po górę z protezą nogi. Pomyślałem wtedy, że chyba za bardzo marudzę na te moje problemy. Zjazd w dół do mety, gdzie czekał Artur, który również miał dużego pecha, rozcinając szytkę przed 50km, ale że jechał mocno przy niewielkim zmęczeniu to przynajmniej utwierdził się w przekonaniu, że nie jest bez formy.

Czasy:
Oficjalne z awarią
1 kółko 67,5km 2:40 AVS 25,31km/h 2 kółko 2:46 24,4 km/h; całość 5:26:25 24,8km/h
Wynik w open 36/90

Bez awarii
1 kółko 67,5 km 2:28 AVS 27,36km/h (bez wywrotki byłoby parę minut szybciej) 2 kółko 2:46 24,4km/h; całość 5:14:25 25,79km/h
Gdyby nie problemy na pierwszym okrążeniu, myślę, że na drugim miałbym większą mobilizację do mocnej jazdy, była pewna rezerwa, chociaż trochę wątpię czy zszedłbym poniżej 5 godzin, jak to sobie zakładałem przed startem, bo czułem się jednak zmęczony. Na pewno jakbym miał z kim jechać drugą pętlę byłoby łatwiej.

Wnioski:
- We znaki dał się brak tras >100km oraz wyjazdów w góry przez ostatnie 2 tygodnie. Szczególnie szkoda najlepszego treningu jakim byłby ukończony Maraton w Trzebnicy
- Błędem było wykonywanie ćwiczeń na nogi we wtorek, czułem nieco ból mięśni – przed ważnym startem taki trening powinienem wykonywać najpóźniej tydzień wcześniej
-Błędem było odstawienie ćwiczeń na mięśnie brzucha i pleców, zwłaszcza w przypadku braku wyjazdów w góry
- Cieszę się, że mimo trudności udało się ukończyć maraton
- Krajobrazowo ja również pod względem profilu trasy maraton bardzo ciekawy, mankamentem jest słaba nawierzchnia na zjazdach.
-Brak okularów i brak licznika nieco przeszkadzał

Podziękowanie dla organizatora wyścigu i dla panów policjantów za pomoc z łańcuchem i po wywrotce!!! – przy okazji dowiedziałem się, że w razie problemów można dzwonić na numer podany przy numerze startowym!! Mam nadzieję jednak, że nie będę z niego musiał za często korzystać, choć pierwsze 2 starty w tym roku nie utwierdzają mnie w tej nadziei.


Komentarze
Platon
| 07:00 poniedziałek, 7 maja 2012 | linkuj Dobrze, że wywrotka niegroźna, na niektórych zjazdach można było polecieć, a jak napisałeś, że leżałeś to się wystraszyłem. Imho to w Radkowie tylko ten jeden zjazd jest tragiczny, a resztę spokojnie można jechać.
merxin
| 05:48 poniedziałek, 7 maja 2012 | linkuj Dzięki, cieszę się, że dojechałem do mety, bo już przez chwilę myślałem że znowu nie będzie mi to dane :) w sumie jakbyś nie jechał na szosie to ten stan dróg byłby całkiem znośny :)
WrocNam
| 08:11 niedziela, 6 maja 2012 | linkuj Gratulacje ukończenia maratonu w całkiem niezłym czasie. Kolejne będą jeszcze lepsze.
Wybierałem się też do Radkowa, ale znajomi odradzili właśnie ze względu na kiepski stan nawierzchni.
Pzodrawiam
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa hnawy
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]